23 sierpnia
„Nocleg bardzo niedobry”… REFORMACKIE ŚLADY w listach Jana III Sobieskiego do MARYSIEŃKI
Nawiązując do wspominanej wczoraj (i dzisiaj także) 340. rocznicy pobytu króla Jana III Sobieskiego w Gliwicach, w szczególności w tamtejszym klasztorze REFORMATÓW, wypada dorzucić jeszcze kilka słów zapisanych jego własną ręką. Stamtąd bowiem skierował swój pierwszy z nowej wyprawy wojennej, zwanej ODSIECZĄ WIEDEŃSKĄ, list do żony, Marii Kazimiery czyli MARYSIEŃKI. Pięćdziesięcioczteroletni król do dwanaście lat młodszej małżonki, z którą więzami sakramentalnymi związany był już osiemnaście lat, pisał tak:
W Gliwicach z klasztoru OO. Reformatów o piątej z rana.
Jedyna duszy i serca pociecho najśliczniejsza i najukochańsza Marysieńko.
Mój tu nocleg po rozjezdnym był bardzo niedobry; przyległem sobie rękę, u której zdrętwiały mi palce, z czego porwawszy się ze snu, spadało mi coś de l’épine du dos jusques au croupion [wzdłuż kręgosłupa aż do kości ogonowej], skąd podobno przypadnie Rhumatisme [reumatyzm]…
Cóż, starszy pan miał prawo pożalić się żonie na pewne zdrowotne dolegliwości… Ale też dowiedziawszy się o jej „turbacji”, czyli że martwi się ona o jego los, napomniał ją pełnymi niezachwianej wiary słowami: Uniżenie tedy moja Jedyna Duszo proszę, abyś się chciała w tym miarkować, a nie przeciwić się woli Bożej. Ten nam jako zawsze przyda Aniołów swoich, że da P. Bóg w dobrym powrócić się zdrowiu…
Po raz drugi wspomniał król REFORMATÓW GLIWICKICH w liście szóstym, pisanym 4 września z zamku Stetelsdorff, gdzie Nieprzyjaciel już tylko o mil cztery…
Powrócił mianowicie do osoby P. Aleksandra Polanowskiego, dowódcy królewskiej chorągwi husarskiej i stolnika wielkiego koronnego, o którego niespodziewanym odjeździe (bez pożegnania) wspomniał w liście pierwszym. Otóż ten, odjechawszy, przysłał P. Wojewodę Ruskiego, P. Złotnickiego i P. Prusinowskiego, powiadając, że się owym prezentowaniem przed WMcią moim sercem tak strudził (w przeddzień, w Tarnowskich Górach miały miejsce popisy wojska; złośliwi natomiast twierdzili, że zbyt wielki wysiłek włożył w niskie ukłony składane królowej…) czyli przełamał w krzyżach, że jechać nie może, że jedzie do Częstochowy tam umierać, albo się leczyć; jam posłał za nim perswadując, że choremu najlepiej na miejscu leżeć, że tu w Gliwicach u OO. Reformatów wczas wielki, blisko granicy; ozdrowiawszy za nami już jechać będzie bliżej, nawet chorować w tym kraju będzie poczciwiej, bo każdy rzeknie, że tam chory leży gdzie wojna i za złe mieć nie będzie. Jeśli zaś umrzeć, to tak daleko do Nieba ze Śląska jako i z Polski (!)